Bulwersujące, ociekające rodzicielskim seksem, odsłaniające tajemnice alkowy, naszpikowane sadomasochistycznymi wtrętami, zahaczające o najcięższe motywy z najbardziej szokujących erotyków – seksi chwile rodziców wracają!
***
Chłop: Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Ja: Na obiad rosół będzie.
Chłop: Ty mnie nie słuchasz w ogóle!
Ja: No przecież mówię, że w szafce!
***
***
– Ojej, jednak żyjesz… Czyli muszę zrobić ten obiad?
***
***
***
***
***
***
***
Ja: Spoko, ale przypomnij mi, że mam ci przypomnieć, dobra?
***
Stwierdzasz, że chcesz się wykąpać. Ale nie że w pierwszej lepszej wodzie. Chcesz wykąpać się w miejscu magicznym, tajemniczym, pięknym. Takim, jakich od groma jest na Mazurach. Informujesz więc Chłopa o swoich planach i mówisz mu, żeby cię zawiózł na uroczysko. Weźmy psa! – zakrzyknij! Wszak zdjęcia najlepiej wychodzą, gdy obok ciebie na uroczysku stoi czworonogi przyjaciel. Bierzecie więc psa. Jedziecie. Wysiadacie. Opierdzielasz Chłopa, że nie pomyślał za ciebie o wózku dla dziecka, bo teraz żadnych zdjęć nie zrobisz z maluchem na rękach i kręcisz nosem na uroczysko, bo błotko jakieś i w ogóle, a ty chcesz pływać w wodzie przezroczystej jak żywiec zdrój. Komenderujesz nawrót. Rezygnujesz z psa na zdjęciach w zamian za wózek, dokonujecie zamiany i szukacie uroczyska dalej. Na drugim jest za dużo komarów i udajesz, że nie widzisz, jak Chłop zaczyna nerwowo potupywać nogą… Na trzecim nie ma ładnego zejścia, a ty starasz się wyprzeć ze świadomości błyskawice iskrzące się w oczach mężczyzny. Na czwartym drogę przebiega ci jeleń i nie możesz przestać myśleć, że wdepniesz w jego kupę gołą nogą, ale jakoś starasz się zignorować posapywanie Chłopa i jego zaciśnięte pięści. Gdy na piątym Chłop zaczyna wrzeszczeć, że jak się nie zdecydujesz natychmiast, to cię w tym lesie zostawi, na odwal się decydujesz wrócić w pierwsze miejsce i wykąpać się może nie w przeźroczystej wodzie, ale znanej. Jedziecie. Chłopu paruje głowa od kobiecego niezdecydowania, ale zaraz będziecie na miejscu i ochota zostanie zaspokojona. Dojeżdżacie.
I gdy wejdziesz już do wody do kolan, a przez twoją głowę przemknie ta najbardziej na świecie istotna informacja, to w tym momencie właśnie musisz pamiętać i mocno sobie powtarzać: Jesteś silną, niezależną, pewną siebie kobietą. Jesteś silną, niezależną i pewną siebie kobietą. Powtórz to kilka razy i dopiero wtedy podnieś głowę i powiedz z właściwą sobie nutą w głosie, że ta woda to jest strasznie zimna i w sumie to ci się kąpać już dawno temu odechciało. Z dumą wyjdź z wody, spójrz prosto w oczy furii, odwróć się i rzuć przez ramię:
– W sumie to nie wiem, po co się uparłeś na ten samochód. Spokojnie mogłam iść na plażę spacerkiem.
——————————————————-
Dzień wcześniej:
– Słuchaj, mógłbyś trafiać tymi skarpetami do kosza? Jeszcze raz je zobaczę tak rzucone obok, to…
– He, he, he! To co mi zrobisz?
***
Wiecie, co? Chłop powiedział mi dobry żart. Przyjechał wczoraj i zdawał relację z tego, jak sobie radzą z Kosmykiem. Zdawał, a raczej ja wyznaczałam mu zadania:
– Daj królikom, pamiętaj, że dla mamuśki więcej, nie zapomnij o wodzie dla kotów, jest gorąco, Korze wyjmij resztki z dzika, są w dolnej szufladzie zamrażarki, w środkowej masz zupę dla Kosmyka, jak ją zjecie, mógłbyś zrobić na obiad coś innego niż parówki i nie kupuj mu tych słodkich płatków na mleko, to nie jest śniadanie, kasza manna jest na środkowej półce w szafce narożnej. Samochód byś wyczyścił i ten moich rodziców też, bo matka mnie wszędzie wozi z Kosmykiem i jej napaskudził. Włącz pralkę, bo mam tam bluzkę, którą chcę tutaj mieć, a potem wypierz ubranka Kosmyka, bo zaraz nie będzie miał w czym chodzić. Podlej mi pomidory, kwiaty na parapetach i rzodkiewki, odkurz chociaż raz, kontroluj lodówkę, żeby się coś nie zepsuło, poproś Kosmyka o wyszczotkowanie kotów, o tym pagórku, żeby go wyrównać, byś pomyślał… Będziesz musiał podjechać też za mnie do księgowej i załatwić dwie faktury…
– Aśka! – przerywa mi oburzony Chłop – Jak mam to wszystko zrobić, kiedy Kosma lata jak opętany, albo ucieka, albo coś psuje, albo rozwala wszystko? - załamuje ręce nad tym, że musi robić coś, co ja robię każdego dnia bez problemu.
***
***
Dzwoni Chłop z poligonu i zwierzam mu się, że zapomniałam dać dziś jeść królikom. Króliki wytrzymają, bo rano dostały świeże siano, ale i tak mam wyrzuty. Chłop mnie beszta:
– Weź latarkę, wyjdź i daj im jeść!
– Nie ma mowy! Nie wyjdę! Jest ciemno i strasznie! A co jak w krzakach ktoś się na mnie czai z siekierą?
– Kto ma się na ciebie czaić z siekierą? No kto? Przecież nie ma mnie w domu!
***
Patrzę się na bałagan w korytarzyku prowadzącym do piwnicy i zaczynam odczuwać lekkie zdenerwowanie. Ale po chwili się uspokajam. Chłop przecież jutro to posprząta… Tak przynajmniej powiedział 10 marca 2015 roku, więc jeszcze kilka lat i w korytarzyku będzie błyszczało!
***
Chłop doskonale wie, że z Kosmykiem każda czynność zajmuje mi dwa razy więcej czasu i gdy zabiera go na męski spacer, to ja zaczynam latać po domu, zbierać zabawki, wyrzucać zepsute i brzydkie, odkładać na miejsce ulubione, porządkować podłogę, odkurzać i myć, zmieniać pościel w łóżku, układać gazety, szorować kibel, zlew, opróżniać zmywarkę, zostawiając dla Kosmyka wyłącznie sztućce do ułożenia i wreszcie gotować obiad, który przerwie mi pobudka Adasia na mleko.
Wie o tym doskonale, ale jest tak złośliwy, że zawsze, jak wychodzą razem z synem, rzuca mi łaskawe:
– No! Odpocznij sobie!
***
– Ty, ja się zastanawiam, czemu nigdy nie mogę się do ciebie dodzwonić, a teraz widzę, że ty mnie zwyczajnie zablokowałaś! Powiesz mi chociaż, dlaczego? – oburza się Chłop, który wreszcie dorwał się do mojego telefonu.
Jestem zdziwiona. Ja? Zablokowałam? Po co? Kiedy? Kompletnie nie pamiętam ani momentu zablokowania, a tym bardziej powodu. Jestem skłonna zrzucić winę na Kosmyka, bo to on ostatnio robił jakieś zagadki czy puzzle na moim telefonie, ale ostatecznie zachowuję się tak, jak powinna się zachować każda kobieta:
– Jeśli nie pamiętasz, dlaczego, to informuję cię, że kwiaty na przeprosiny nie wystarczą! – fukam, podnosząc wysoko głowę. Byłabym głupia, gdybym zmarnowała okazję na dodatkowe zakupy.
***
– No co ty mówisz, że on cię tak zostawia często? Gdzie on tak ciągle wychodzi? – interesuje się siostra.
– Do pracy. – burczy znad stołu Chłop.
***
– Aśka, widziałaś, co zrobił Adaś? Widziałaś? Raczkował, raczkował i wreszcie wziął chrupek z podłogi i go… ZJADŁ! – emocjonuje się Chłop.
– Ufff, czyli nie muszę mu robić kolacji. Może rozejrzysz się po tej podłodze i znajdziesz też coś dla siebie?
***
– Ej, Chłopie, nóż się zepsuł, nie chce kroić!
– Daj, zerknę.
[zerka]
– Aśku, głuptasie, on się nie zepsuł, zobacz, trzeba go naostrzyć, o tak właśnie, widzisz?
No widzę, widzę. Jakbym poprosiła o naostrzenie, to bym czekała do września.
***
Czekaj, jeszcze kupię sobie jogurt do pracy – powiedział dziś chłop w sklepie.– Co kupisz? – zamarłam.
– Jogurt. Lubię sobie w pracy wypić jogurt.
To jest tak, jakby Hannibal Lecter przyznał się, że zamiast ludzi od jakiegoś czasu delektuje się sałatą.
***
Chłop przez weekend odświeżał drewniane blaty w kuchni. Najpierw je oszlifował, a potem malował olejem.
W piątek wieczorem pyta się, czy raz pomalować wystarczy. Patrzę się na te blaty, patrzę, ale jakieś takie matowe, nie błyszczące, no nie pasuje mi, mówię więc: maluj jeszcze raz.
To maluje jeszcze raz. Po kilku godzinach pyta się, czy ok. No ale patrzę się, patrzę, ni cholery nie błyszczy, ostateczna decyzja: maluj jeszcze raz!
I tak Chłop spędził weekend, malując, malując i pomagając mi przy aukcjach.
Dziś wieczorem, po szóstym już malowaniu, Chłop prosi mnie o opinię. Oglądam blaty, przypatruję im się, badam i bardzo zawiedziona wzdycham:
– No kurde, jeszcze raz będziesz musiał malować, te blaty się w ogóle nie błyszczą, jak były matowe, tak są matowe, kurde!
Chłop staje na baczność, wyszczerza gały i ze ściśniętym gardłem syczy:
– Ty chciałaś błyszczące blaty? Błyszczące chciałaś?
– No tak! A jakie?
– To po jakiego wała kupiłaś matowy olej?
***
– Czy ty mnie w ogóle kochasz? – spytał się godzinę temu Chłop.
I to było to pytanie z serii „ej, no chodź się poprzytulamy, spędzimy razem wieczór, ten teges…”
Tylko ja miałam słuchawki na uszach i nie ogarnęłam. To znaczy widziałam, że porusza ustami w moim kierunku, ale myślałam, że kupił boczek z Biedronki i teraz go żuje do wiadomości.
Tak że no…
***
Ja: Wracasz?
Chłop: Tak, zaraz będę.
Ja [seksownie]: Masz siłę na wieczorne igraszki?
Chłop: No pewnie! Mam dużo siły!
Ja: Super, zajmiesz się tym przebrzydłym, gryzącym i sikającym wszędzie mordercą.
Chłop: Kosmykiem?
O psie mówiłam, ale w sumie… Kosma też jeszcze nie śpi.
***
Dzwonię do chłopa i mówię mu, żeby mi kupił czekoladki Kinder i te dziwne żelki w Biedronce, co mają być mega kwaśne, ale połykam je tonami, bo od nich nie mam mdłości. A ten zdziwiony:
– Ale ja przecież kupiłem przedwczoraj dwie tabliczki tej czekolady i dwie paczki tych żelek dla Kosmyka!
Yhy. Dla Kosmyka.
***
– Wiesz… myślę o operacji, tak żeby mi tu podnieśli, tu wycięli, tu poprawili. – zwierzam się Chłopu.
– Naprawdę myślisz, że dadzą radę?
***
Wszystkie seksi chwile znajdziecie tutaj.
Uwielbiam to 🙂
Moja droga, cudownie, cudownie wprost okrzepłaś w sztuce bycia matką i żoną. I właścicielką królików 😉 Pozdrawiam!
w sam raz na Walentynki 😀
Fajne te wasze pogawędki! U mnie podobnie tylko stary bardziej nerwowy. Myślę, że w niektórych sytuacjach by nie wytrzymał ciśnienia 🙂