Tak, przeważnie zapas pieczywa w domu mamy spory, są to zarówno zwykłe bułki, bułki z ziarnami, bułki ciemne, jak i różne rodzaje chlebów. Część, tuż po przywiezieniu do domu, mrozimy [rozmrożone pieczywo jest niemal tak samo świeże jak to prosto z piekarni], a część czeka w koszu na zjedzenie. Jeśli się nie doczeka, mamy kilka opcji:
- czerstwe bułki kładziemy na grzejniku, suszymy na kamień i zamieniamy w bułkę tartą.
- czerstwy chleb wędruje dla królików
- bułki i chleb, które jeszcze nie zeschły na kamień, przemieniamy w przepyszną przegryzkę.
I to właśnie dziś o niej słów kilka.
W ogóle, jakiś czas temu dowiedziałam się, że poniższa przegryzka nie jest powszechnie znana. Plotka głosi nawet, że właściwa jest ona wyłącznie na mazurskich terenach, ale nie chce mi się w to wierzyć. Tym bardziej że sama potrawa, którą pospolicie nazywamy grzankami w jajku, ma swoją oficjalną nazwę: tosty francuskie. Jeśli o mnie chodzi, mimo że między jedną a drugą nazwą nie ma większej różnicy, wolę robić polską wersję:
Grzanki w jajku i mleku
Teoretycznie robi się je z trochę zeschniętego pieczywa. Mam wrażenie, że taka była idea ich powstania - pozbycie się chleba, który już jest za twardy na standardowe kanapki. Ale na przykład mój syn tak polubił te grzanki, że jestem czasem zmuszona zmarnować na nie całkiem świeże bułki [skandal ;)]. W każdym razie, jeśli nie wiecie, co zrobić z nie pierwszej świeżości chlebem, zróbcie z niego grzanki. Za jednym zamachem zdobędziecie kolację dla rodziny i medal za gospodarność 🙂
Będzie wam potrzebny;
- chleb [niekoniecznie świeży]
- dwa jajka
- 1/4 szklanki mleka
- sól/pieprz/przyprawy [dowolnie]
Jajka wbijamy do miseczki i mieszamy tak, żeby białko połączyło się z żółtkiem. Dodajemy mleko i przyprawy i znów mieszamy. Do miseczki wkładamy przekrojoną na pół kromkę chleba [jeśli nie jest pierwszej świeżości, szybko zmięknie pod wpływem mikstury] i chwilę tak trzymamy, żeby porządnie namokła, potem taki chlebek wrzucamy na patelnię, na której wcześniej już roztopiło się masło [podgrzał olej]. Grzanki smażymy błyskawicznie - na dobrze rozgrzanej patelni wystarczy kilkanaście sekund, żeby porządnie się zarumieniły. Proces powtarzamy dopóki nie skończy nam się jajko albo chleb 😉
Gotowe grzanki możemy podawać z keczupem, serkiem, a nawet dżemem albo Nutellą. Kosmykowi najlepiej smakują takie zwyczajne - bez niczego. Mój syn to jeszcze taki malutki dzidziuś - praktycznie nie zna tego wspaniałego smaku keczupu 😉 Myślicie, że dużo traci?
Robię dokładnie tak samo! Uwielbiam, zarówno na słodko jak i na słono : ) Mój mąż i moje dzieci również : )
Po prostu chleb w jajku, chyba pierwsza "potrawa", którą nauczyłam się robić. Wersja "tost francuski" jest typowo na słodko z esencją waniliową do mieszaniny jajeczno-mlecznej i cukrem pudrem na wierzchu po usmażeniu.
My również takie robimy, tylko bez mleka. Mówimy na takie pieczywo po prostu 'chleb w jajku' i doprawiamy Delikatem do mięs. Mniam.
U nas ta potrawa to "chlebojaje" - tylko z chleba 🙂
Na Śląsku tego nie kojarzę (a przynajmniej moja rodzina tego nie robiła), ale u Przyjaciółki na Mazurach jest dość często 🙂
A my właśnie na Śląsku to robimy! robiła ich moja babcia nazywając to army ritter ale mleko przed tem słodziła po upieczeniu sypała cynamonem pycha.
U nas znane i stosowane od wielu lat! Pychhhaaa...
O Matko, kocham te grzanki! Czasem,kiedy męża nie było w domu,robiłam je sobie na obiad:-)
O Matko, kocham te grzanki! Czasem,kiedy męża nie było w domu,robiłam je sobie na obiad:-)
A ja ze slaska i znamy i lubimy ale nazwy to chyba nie ma
Również pochodzimy ze Śląska,aczkolwiek ja tego nie znałam dopóki mój facet mi tego nie zrobił ;)<br />Smaczna i szybka kolacja 😀
Też często robię takie grzanki .. uwielbiam je 🙂
Zależy czy domowego keczupu czy kupionego w sklepie.<br />Tego domowego-och może żałować! Chociaż i tak najlepszy "chleb maczany w jajku" jest z plastrami pomidora po prostu 🙂
etam 🙂 wszyscy to znamy 😛 no przynajmniej Polska centralna. pozdrawiam.
Smak dzieciństwa... pochodzę z Mazur, ale tu gdzie mieszkam-Kurpie też jest znany chlebek w jajku. A keczup? Moim zdaniem im mniej chemii tym lepiej. Moje maluchy wolą pomidorki, najlepiej prosto z krzaczka:)
Toż to przepis z mojego dzieciństwa! Pamiętam jak tata robił mi takie grzanki na podwieczorek - jedliśmy posypane cukrem.
to francuski "pain perdu" 🙂 tylko w wersji na slodko znam
U mnie w rodzinnym domu (mała mieścinka na Dolnym Śląsku) były to po prostu "chlebki" 🙂 Mama była w nich mistrzem, a ja myślałam, że jemy to z bratem jako jedyni! Bardzo się zdziwiłam, kiedy się okazało, że to tosty francuskie i prawie każdy mój znajomy je zna 😉 Do dziś jadam z ukochanym sosem- majonezoketchupem 🙂
Małopolska też zna 🙂
Jestem z Warmii, więc po sąsiedzku. Chleb w jajku, pychota. Robię często, bez mleka, za to z solą i majerankiem. Taka wersja jest, moim zdaniem, najlepsza. Często jemy z rodziną chlebek z ketchupem, dżemem, roztopionym serem (w momencie smażenia na patelni) lub pomidorem 🙂 pozdrawiam.
Ech, a ja, na Śląsku, myślałam, że to sama wymyśliłam 😛 😉
Ja pierwszy raz robiłam z kolezanka ze śląska. Potem kilka razy robiłam w domu i teraz jak mi przypomniałaś zrobiłam sobie na kolacje, tylko porcje z jednego jajka. Pycha. Tak jak Twoj synek - jem bez niczego. Za ketchupem nie przepadam.
Odnośnie ketchupu, to ja bym polecał jednak nie przedstawiać tego produktu dziecku. Żeby moja niunia jadła ładnie wszystko, dawalem jej troszkę ketchupu. Plan zadziałał, 3 latka potrafila zjeść wszytko bez marudzenia - od kanapki z wedlina cebula i sałata, po jajecznicę z dodatkiem czosnku, boczku i pieczarek. Aktualnie ma 5 lat i właściwie chyba tylko zupy mlecznej i jogurtu nie je z ketchupem, ale oczywiście pytała czy może spróbować 🙂